wtorek, 9 lipca 2013

Gotan Project „Tango 3.0”


Od dobrych kilkunastu lat zajmuję się recenzowaniem twórczości z kręgu muzyki elektronicznej. Nie oznacza to jednak, że unikam innych gatunków. 
 
 
    











Jeśli artysta-kompozytor ma do zaproponowania coś na swój sposób oryginalnego i ciekawego, a do tego umiejętnie wykorzysta możliwości instrumentów elektronicznych, to z pewnością wzbudzi moje zainteresowanie. Nawet w przypadku kiedy takie dokonania z muzyką elektroniczną sensu stricto będą miały niewiele wspólnego. Nie inaczej było z francusko-argentyńskim zespołem/projektem Gotan Project.
     
Swego czasu muzycy dali się poznać szerszemu gronu polskich odbiorców na festiwalu w Sopocie. Występ jednak nie spotkał się z dobrym przyjęciem, a szkoda. Muzyka wtedy zaprezentowana była osadzona w argentyńskich klimatach (tango) i mocno okraszona elektronicznymi brzmieniami. Nie była to twórczość z kręgu lekko, łatwo i przyjemnie. Raczej coś dla koneserów. Być może dlatego reakcja publiczności była taka a nie inna (prowadzący koncert niejako wymusił bis mimo, że z widowni było słychać gwizdy i okrzyki nie).

Płyta Tango 3.0 miała premierę w kwietniu 2010 i jest trzecim studyjnym krążkiem zespołu. Jak można się domyślić po tytule słuchacze, którzy sięgną po tę pozycję będą czarowani różnymi wersjami tanga nie tylko w formie instrumentalnej. Na płycie usłyszymy echa jazzu, country, reggae i wielu innych gatunków. Wszystko umiejętnie wplecione w klimat wspomnianego argentyńskiego tańca. Nie uświadczymy tu już tak wielu brzmień elektronicznych jak w początkowej fazie działalności grupy. Są jednak obecne. Odeszły nieco w tło, ale czasami wybijają się na pierwszy plan (np. w pociągowej piosence Mil Millones) i ciekawie wzbogacają niemal wszystkie kompozycje. Interpretacje zespołu mogą być dla wielu odbiorców zaskakujące (dziecięcy chórek w utworze Rayuela), ciekawe, intrygujące czy też udziwnione. Nie zmienia to faktu, że artystom udało się wykrzesać pokaźną dawkę świeżego powiewu z tematu, który wydawałoby się, że jest już maksymalnie wyeksploatowany.

Co można napisać tytułem podsumowania? Muzyka nastrojowa, czasami dynamiczna, świeża i wpadająca w ucho. Mimo swoistej monotematyczności nie nudzi. Do posłuchania (np. w jakiejś nastrojowej kawiarni, nie tylko przy kawie) i do... potańczenia

Grzegorz Cezary Skwarliński © 2010
(artykuł pierwotnie ukazał się na portalu Wywrota.pl)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz