Na twórczość Tomasza Mroza zwróciłem uwagę kilka lat temu. Powieści jakie wyszły spod pióra pisarza przyciągnęły mnie specyficznym humo-rem, niecodzienną ironią, elementami metafizycznymi, charakterystycznymi bohaterami i oryginalnym mieszaniem gatunków takich jak np.: kryminał, thriller, groteska. Kolejna książka pt. Dziecięce zabawy przyciągnęła więc moją ciekawość bardzo szybko. Niestety po lekturze powieści mam mieszane uczucia.
Po
takich tytułach jak: Przejście
A8,
Fabryka wtórów,
Przypadkowy zabójca
od Dziecięcych zabaw
oczekiwałem czegoś zbliżonego. Niebanalnego kryminału, czegoś na
kształt thrillera, może horroru, a na pewno umiejętnego
pomieszania konwencji wspomnianych gatunków. Powieść zaczyna się
całkiem obiecująco ale dość szybko natrafiamy na pierwszą
niespodziankę. Zamiast komisarza Wątroby jest jakiś Przytuła
(wprawdzie o podobnej aparycji ale jest to inna osoba). Nie
przeszkadza to zbytnio w lekturze jednak niejednemu miłośnikowi
prozy Tomasza Mroza może w głowie zaświecić się lampka
ostrzegawcza. Druga niespodzianka to swoiste wycofanie „gangu”
Kazka Stalowego. Grupa miejscowych żuli jest nadal obecna ale jej
aktywność jest znikoma. Niejako w zamian więcej miejsca zajmuje
przywódca wspomnianego gangu. Kazek ma niebagatelny i zaskakujący
wpływ na bieg wydarzeń przedstawionych na kartach książki.
Charakterystyczną cechą powieści autora jest obecność elementów
metafizycznych. Dziecięce
zabawy nie są
wyjątkiem ale niektóre obecne w powieści wątki metafizyczne o
zabarwieniu humorystycznym mają znikomy wpływ na opisywaną
historię (moim zdaniem ich brak nie spowodowałby szczególnego
uszczerbku na fabule). Pewnie ma to na celu rozładowanie napięcia...
i utrzymanie lekkiego klimatu.
Mimo powyższych
„mankamentów” Dziecięce
zabawy czyta się
lekko i z zainteresowaniem. Osobiście jednak odczuwam brak tego
„czegoś”. Wszystko jest jakby nieco ugrzecznione, stonowane,
mniej zawadiackie, choć charakterystyczny humor i ironiczny obraz
społeczeństwa (a w szczególności policji) nadal są obecne. Niby
zbliżone klimaty, niby ci sami bohaterowie (z małymi wyjątkami), a
mimo tego jakoś tu mało polotu i intrygujących zwrotów akcji jak
w powieściach starszych.
Czytelnicy,
którzy dopiero od Dziecięcych
zabaw rozpoczęli
przygodę z prozą Tomasza Mroza będą raczej zadowoleni, bo powieść
jest niebanalna a mieszanie konwencji autorowi wychodzi wyśmienicie.
Czytelnicy, którzy już mieli do czynienia z dokonaniami autora mogą
jednak poczuć pewien niedosyt (tak jak ja przy lekturze). Czy
subtelne ale zauważalne zmiany poczynione przez autora będą miały
ciąg dalszy? To pytanie na razie pozostaje bez odpowiedzi.
Grzegorz
Cezary Skwarliński ©
Tomasz
Mróz
Dziecięce
zabawy
Videograf
2018, str. 304