niedziela, 25 listopada 2012

Aquavoice „Memories”


Nie doceniamy polskich artystów, szczególnie w dziedzinie muzyki (nie mówiąc o muzyce elektronicznej). Wprawdzie pewna liczba twórców z tego kręgu tworzy na przeciętnym poziomie, ale nie oznacza to, że wszyscy. 


 














Wielu polskich muzyków i kompozytorów osiąga światowy pułap (a nawet go przewyższa). Jednak w naszym kraju są prawie (lub wcale) niezauważani. Jeśli już główne media jakimś cudem „dokopią się” do takiego wartościowego artysty, to zaczynają się porównania (często nietrafione) z twórcami zza granicy, tak jakby nasi rodacy nie potrafili stworzyć czegoś własnego, bez większego lub mniejszego naśladownictwa. 
 
W tym miejscu skupię się oczywiście na muzyce elektronicznej, polu twórczości artystycznej, które jest mi najbardziej znane. Do artystów bardzo niedocenianych (i pomijanych) zaliczyłbym muzyka, kompozytora, dyrektora artystycznego Międzynarodowych Prezentacji Muzycznych Ambient w Gorlicach i... plastyka Tadeusza Łuczejkę, który swoje muzyczne obrazy kreuje od wielu lat pod pseudonimem Aquavoice. Jego płyta Memories z 2009 jest dowodem na to, że można stworzyć coś niezwykle interesującego bez czerpania z zagranicznych wzorców.
 
Na Memories znalazło się 12 kompozycji. Kompozycji różnych, częściowo znanych, ambientalnych. Napotkamy tu ciekawe, zaskakujące ale nienachalne eksperymenty dźwiękowe (np. rewelacyjne wykorzystanie sampli zdartej, kręcącej się czarnej płyty w Nostalgy). Odnajdziemy trochę mrocznych (Old ship), tajemniczych (Labirynth) i chłodnych (North) klimatów, a klasyczny ambient w Autumn mile zaskoczy. Wszystko, okraszone nienachalnymi barwami i samplami rodem z nowej elektroniki, układa się w wielowątkową opowieść z bliżej nieokreślonego miejsca. Wspomnienia z nieznanego świata. Mimo różnorodności zgromadzonych na krążku kompozycji całość jest zaskakująco spójna. Dwa utwory pochodzą wprawdzie z wcześniejszej płyty artysty Electronic Music (Labyrinth i Dancing snowflakes), ale nie wpływa to na ogólny odbiór (no może z wyjątkiem chill-outowego Dancing snowflakes, który moim zdaniem nie pasuje swoim nastrojem do pozostałych).

Uwzględniając dokonania z przeszłości słychać, że Aquavoice ciągle poszukuje. Poszukiwania nie idą tylko w jednym ambientalnym kierunku. Jednakże ten właśnie kierunek jest moim zdaniem najlepiej opanowany przez artystę. Kolejne podróże tą drogą mogą się okazać tak samo niezwykłe (może nawet bardziej) jak do tej pory. 

Grzegorz Cezary Skwarliński © 2012
(artykuł pochodzi z portalu Wywrota.pl)

 
Aquavoice
Memories
GEN CD 011, 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz