piątek, 13 września 2013

Terry Pratchett, Stephen Baxter - „Długa Ziemia”

Sir Terry Pratchett to autor, który jest znany miłośnikom literatury fantastycznej, w szczególności fantasy o humorystycznym zabarwieniu. Twórczość pisarza może się podobać albo nie, rzecz gustu. Jednak jego cykl Świat Dysku zdobył ogromną popularność i rzesze oddanych czytelników. Niestety przez pryzmat tego cyklu często oceniamy twórczość sir Pratchetta. Twórczość, która jak się okazuje nie ogranicza się tylko do wspomnianego wyżej gatunku fantastyki. Niewielu czytelników wie, że pisarz tworzył w przeszłości także s-f (Ciemna strona słońca, Warstwy wszechświata). Nieco bardziej znane są kooperacje z innymi pisarzami. Produkcje te utrzymane są jednak w humorystycznym duchu (np. Dobry omen).





















Temat rzeczywistości/światów równoległych był (i jest) często wykorzystywany w twórczości wielu pisarzy parających się fantastyką. Kolejna pozycja z tego kręgu na pewno nie przyciągnęłaby mnie aż tak bardzo gdyby nie nazwisko wspomnianego wyżej autora widniejące na okładce. Nie znałem wcześniej twórczości współautora książki - Stephena Baxtera, ale nie stanowiło to dla mnie przeszkody w zapoznaniu się z powieścią.

Powieść rozpoczyna się dość niepozornie i... nieco chaotycznie. Na szczęście jest to tylko początkowe wrażenie. Poszczególne fragmenty opowiadanej historii dość szybko dopasowują się i historia nabiera rumieńców. Równoległe wersje naszego świata są ciekawie i całkiem oryginalnie przedstawione. Niemal cała ludzka populacja (są oczywiście liczne wyjątki) może korzystać z dobrodziejstw innych rzeczywistości. Konsekwencje otwarcia/powstania Długiej Ziemi dotykają całą ludzkość. Poczujemy pionierskiego ducha o rodowodzie z czasów Dzikiego Zachodu, poznamy sytuację społeczno-ekonomiczno-polityczną jaka powstała w wyniku pojawienia się nowych obszarów zdatnych do zamieszkania. Dowiemy się też jakim cudem pewna maszyna została uznana za człowieka. Początki eksploracji nie są oczywiście łatwe. I to nie tylko z powodu dziewiczości alternatywnych Ziem. Dochodzą inne, zaskakujące problemy, o których pisać nie będę aby nie psuć przyjemności z czytania.

Na tym tle śledzimy losy kilku bohaterów. Najważniejszym z nich jest pewien chłopak o imieniu Joshua, który posiada naturalne zdolności przekraczania między światami. Motyw wędrówki jaki odnajdziemy w Długiej Ziemi jest może i lekko wyświechtany ale sprawnie poprowadzony. W głowie nie pojawiają się myśli typu: „gdzieś już to czytałem”. Ciekawie zostały wytłumaczone zagadkowe zniknięcia ludzi na pierwotnej Ziemi i skąd pojawiały się stwory znane jako trolle i elfy (notabene nie są wcale takie, jak każe nam postrzegać zbiorowa świadomość).

Moim zdaniem Długa Ziemia to ciekawa mieszanka powieści przygodowej, fantastycznej i... sensacyjnej. Akcja sprawnie poprowadzona, zaskakujące skojarzenia. Trzeba przyznać, że fabuła trzyma trochę w niepewności. Na tyle, że trudno oderwać się od lektury. Zasygnalizowane w powieści problemy dobrze wpasowują się w całość, ale nie zostały bardziej rozwinięte. Trochę brakuje im głębi. Nie jest to jednak żadna ujma dla opisanej historii. Nie jest to oczywiście rewelacyjna pozycja, ale też trudno przejść obok niej obojętnie.

Mimo tego Długa Ziemia może być dla wielu miłośników prozy sir Pratchetta pewnym rozczarowaniem. Nie jest to fantasy, nie wspominając o humorze. Jeśli już jakiś humor występuje, to jest subtelny i bliższy ironii niż dowcip znany ze Świata Dysku. Dla mnie to jednak miła odmiana.

Grzegorz Cezary Skwarliński ©



Terry Pratchett, Stephen Baxter
Długa Ziemia
Prószyński i S-ka, 2013
str. 368

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz