Książka w swojej niemal niezmiennej formie towarzyszy człowiekowi od
wieków. Postęp technologiczny jednak jest nieustępliwy i po takich
epokowych wynalazkach jak choćby druk przyszła kolej na rewolucję
elektroniczną w postaci e-booków.
(fot. Thinkstockphotos) |
Spora liczba książkowych bestsellerów ukazuje się w naszym kraju także w wersji elektronicznej. E-booki
cieszą się coraz większą popularnością wśród wydawców (nie tylko ze
względu na zdecydowanie niższy koszt wytworzenia) i odbiorców.
Oczywiście książki w wersji elektronicznej mają swoje wady i zalety. Z
różnych względów nie zastąpią całkowicie tradycyjnych wydawnictw. Są
jednak od nich bardziej mobilne, a ich dostępność systematycznie
wzrasta. Narastająca popularność e-booków może pchnąć czytelnictwo na
nowe, trochę niezbadane, moim zdaniem, obszary. Promocja elektronicznych
książek musi być jednak odpowiednio poprowadzona. Według mnie
najważniejsze jest aby e-booki nie były droższe niż tradycyjne
odpowiedniki danego tytułu. Niskiej cenie na pewno nie sprzyja wysokość
podatku VAT jakim są obłożone (23%, a nie 5% jak tradycyjne książki).
Jednakże tłumaczenia wydawców, że jest to element najbardziej wpływający
na cenę uważam za mocno naciągane. Można oczywiście polować na
wszelkiego rodzaju promocje, czasami bardzo atrakcyjne. Nie zmienia to
jednak faktu, że e-booki są zdecydowanie za drogie biorąc pod uwagę ich
wady i ceny tradycyjnych książek. Na tym tle ciekawie rysuje się
przyszłość przedsięwzięć typu Humble Bundle, gdzie oferuje się
internautom cyfrowe dobra (m.in. ebooki) z możliwością ustalenia przez
nich ceny, którą chcą za nie zapłacić.
Pierwsze publikacje, które można uznać za pierwowzory dzisiejszych
e-booków pojawiły się kilkanaście lat temu. Pliki w formacie pdf były w
większości nieedytowalne. Zawierały oprócz odpowiednio sformatowanego
tekstu także ilustracje, a to co pojawiało się na ekranie komputera do
złudzenia przypominało standardowe artykuły i książki. Wtedy byłem
sceptycznie nastawiony do tego typu wydawnictw. Czytanie wprost z
komputerowego ekranu było dość niewygodne i męczące. Do tego ceny
publikacji nie należały do atrakcyjnych w stosunku do klasycznej
książki, a dostępność też pozostawiała wiele do życzenia. Nic jednak nie
stoi w miejscu. Poszukiwano bardziej mobilnych, przypominających
książkę, rozwiązań. Poszukiwania te nie ograniczały się tylko do
zmniejszania rozmiarów i ciężaru dedykowanych urządzeń. Objęły również
nowe sposoby wyświetlania tekstu. Pojawiły się wprawdzie pierwsze
(stosunkowo duże) czytniki, ale dopiero popularność poręcznych tabletów
(które w większości mogą spełniać funkcję czytnika) zapoczątkowała
według mnie obecny boom na e-booki.
Spore grono producentów zajmuje się wytwarzaniem czytników e-booków. W
świadomości społecznej funkcjonuje synonim: czytnik to Kindle (to tak
naprawdę rodzina czytników rodem z amerykańskiego Amazona). Nie jest to
jednak jedyne dostępne na rynku urządzenie. Spotkamy czytniki
produkowane przez znane koncerny elektroniczne, jak i mało znane firmy.
Firmy, które uznały, że mogą odnieść sukces na tym nowym obiecującym
obszarze. Najprostsze czytniki wykonane w technologii e-papieru są
dostępne w cenach osiągalnych dla przeciętnego człowieka. Wyposażone w
podstawowe funkcje umożliwiające gromadzenie, sortowanie i oczywiście
czytanie książek oraz możliwość robienia notatek, dodawania zakładek i
łączenia się z internetem celem kupowania/ściągania kolejnych pozycji
powinny zadowolić niejednego czytelnika.
Zagadnienie technologii wykonania ekranów czytników jest obszerne i
dla zwykłego odbiorcy dość skomplikowane. Obecnie w sprzedaży znajdziemy
dwa typy urządzeń. Świecące własnym światłem (ekran aktywny, LCD) i
wymagające światła zewnętrznego, odbitego (ekran pasywny, e-papier).
Czytniki oparte na technologii LCD są dość tanie i popularne (pewna
grupa publicystów odmawia nawet takim urządzeniom miana czytnika).
Ekrany wykorzystujące technologię e-papier spotkamy w wyspecjalizowanych
i niestety trochę droższych urządzeniach. Zdania co do wyższości
poszczególnych sposobów wyświetlania tekstu będą z pewnością podzielone.
Ekran LCD zapewnia pełną gamę kolorów, ale ma spory „apetyt” na energię
(potrafi się wyładować po kilku godzinach używania). Czytanie w świetle
dnia sprawia spore trudności (im jaśniejsze otoczenie, tym gorsza
widoczność wyświetlanego tekstu), a wzrok szybko się męczy (patrzymy
bądź co bądź na źródło światła). E-papier to jak na razie maksymalnie 16
odcieni szarości (i to tylko w lepszych modelach czytników).
Technologia do złudzenia przypomina jednak standardową kartkę papieru.
Ekran jest matowy i nie świeci. Do czytania jest potrzebne światło
zewnętrzne (odbite), tak jak w przypadku klasycznej książki (im
jaśniejsze otoczenie, tym lepsza widoczność wyświetlanego tekstu, można
czytać nawet w pełnym słońcu). Wzrok mniej się męczy, bo nie patrzymy na
źródło światła. „Apetyt” na energię jest o wiele mniejszy niż w
przypadku urządzeń wykorzystujących technologię LCD (najwięcej energii
jest zużywane w momencie „przerzucania” strony).
Wgrywanie e-booków do czytników odbywa się przeważnie poprzez kabel USB bezpośrednio z komputera lub za pomocą wi-fi (są także wersje wykorzystujące karty pamięci flash). Pierwszy sposób można usprawnić przy pomocy specjalnych programów komputerowych. Programów, które spełniają rolę biblioteki cyfrowej. Drugi sposób jest raczej wolny. Większość czytników rozpoznaje najpopularniejsze formaty plików, takie jak: pdf, epub, rtf, txt i mobi (Kindle). Ładowanie baterii odbywa się poprzez kabel USB. Jak do tej pory nie spotkałem się z inną możliwością.
Przy przeglądaniu w internecie wszelkiej maści artykułów na temat
e-booków i czytników tychże towarzyszyła mi pewna myśl. Czy tradycyjna
książka jest skazana na zagładę? Mocno w to wątpię. E-booka nie postawi
się na półce, nie pożyczy znajomemu (chyba, że wraz z czytnikiem), nie
poczuje się charakterystycznego zapachu kartek, nie podpisze go autor.
Jest jeszcze jeden aspekt, nad którym obecnie nie zastanawiamy się (albo
zastanawiamy się zbyt mało). Co będzie, kiedy nasza cywilizacja zacznie
odczuwać niedobory energii elektrycznej? Czytniki wymagają prądu do
zasilenia swoich baterii. Nie ma energii - nie ma czytania. Papier nie
ma tej wady.
Grzegorz Cezary Skwarliński ©
artykuł pierwotnie ukazał się na portalu Wywrota.pl
Źródła:
www.antyweb.pl
www.swiatczytnikow.pl
www.crafter.org.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz