środa, 19 czerwca 2013

Odyssey „Music for Subway”

Odyssey - Tomasz Pauszek, dyplomowany dyrygent, kompozytor, muzyk i współorganizator Synth Art Festival (2000 -2004)












 

Po dłuższej przerwie sięgnąłem po twórczość polskiego artysty o pseudonimie Odyssey. Nie ukrywam, że zostałem mile zaskoczony. Wprawdzie dokonania kompozytora poznałem już wcześniej, ale były to głównie kompozycje z początku drogi artystycznej (godne zainteresowania, ale jeszcze bez tego „czegoś”). Music for subway serwuje słuchaczom zupełnie inne klimaty. Klimaty może i stare, ale sugestywne.
 
Miłośnikom muzyki elektronicznej zapewne znana jest ekskluzywna produkcja Jeana Michela Jarre'a Music for supermarkets z 1983 (wydana w jednym egzemplarzu). Ogólnie dostępny dwupłytowy album Music for subway można uznać za dalekie echa wymienionej wyżej pozycji. Szczególnie, że został zrealizowany wyłącznie przy pomocy syntezatorów z lat 70-tych XX w. (co zresztą sugeruje podtytuł symphony for analogues).

Music for subway to niecodzienna podróż do świata analogowych barw i dźwięków. Podróż, która zaczyna się na... stacji metra (o czym przypominają co jakiś czas dźwięki właściwe temu miejscu). W wirtualnym świecie kreowanym przez kolejne Station czekają słuchaczy analogowe szumy, syntezatorowe „ćwierkania” i pojękiwania, arpeggiatorowe wycieczki, sekwencyjne rytmy utrzymane w duchu szkoły berlińskiej, „wietrzne” zawodzenia i wiele innych barw charakterystycznych dla muzyki elektronicznej z lat 70-tych XX wieku. Napotykane „stacje” nie są wyraźnie wyodrębnione. Każda z nich opowiada inną, własną historię. Opowieści rysowane przez brzmienia przemykają za wyimaginowanym oknem. Nie są długie, jak odcinki między kolejnymi przystankami metra. Sekwencyjne wagony czasami pędzą, czasami zwalniają, czasami niemal się zatrzymują, płynnie przenosząc słuchacza do kolejnych mikroświatów. Wszystko podszyte nieco jearrowską stylistyką. Z tego „morza” barw trudno wybrać zdecydowanie najlepszą kompozycję. Wszystkie w jakiś sposób przyciągają swoim nastrojem (niektóre z nich aż proszą się o wydłużenie). Całość tworzy zaskakująco spójną, wielowarstwową, analogową i mocno postberlińską suitę. 

Szkoda, że w Polsce metro jest tylko w Warszawie. Podejrzewam, że słuchanie Music for subway w dedykowanym środowisku dawałoby dodatkowe wrażenia. Niestety tą płytą projekt Odyssey kończy swoją działalność, choć artysta nie zaprzestaje działalności na polu muzyki.

Grzegorz Cezary Skwarliński ©
(artykuł pierwotnie ukazał się  na portalu Wywrota.pl)


Odyssey
Music for Subway (2CD)
GEN CD 024, 2012


Radio Massacre International „Antisocial”


 okładka płyty


Radio Massacre International to dość płodny zespół. Chronologiczne słuchanie dorobku artystycznego grupy nie jest jednak warunkiem koniecznym – większość płyt jest do siebie podobnych, nie mówiąc o rozpoznawalnym stylu. Część słuchaczy może ten fakt uznawać za wadę (zbytnie przynudzanie), część za zaletę. Osobiście, jeśli tylko mam okazję posłuchać kolejnej płyty zespołu, to sięgam po nią bez większego zastanowienia. Wiem czego się spodziewać, a niejednokrotnie jestem mile zaskakiwany żywą improwizacją.

Krążek Antisocial to niemal pełny zapis kameralnego koncertu zagranego 10.06.2005 w klubie The Brudenell Social Club w Leeds (Wielka Brytania) wydany przez zespół własnym sumptem w małej serii (na CDR). Tytuł podobno odnosi się do faktu, że muzycy grali w ograniczonej przestrzeni nieprzerwanie przez półtorej godziny, nie bez problemów technicznych. Może to prawda, a może „chwyt reklamowy”. Nie wiem, nie było mnie na koncercie. Wspomnienie w postaci płyty niesie jednak ze sobą niepowtarzalne klimaty.

Jak na R.M.I. przystało Antisocial to wielka wielowarstwowa plama dźwiękowa zabarwiona krautrockowo-elektronicznym duchem. Wzajemnie przenikające się kompozycje tworzą nierozerwalną całość. Poszczególne części wyodrębniają się dzięki zmianom dynamiki i przypisanym tytułom. Wszystko zaczyna się dość nietypowo, od ubogich ambientowo – gitarowych barw. Można nawet odnieść błędne wrażenie, że panowie „rzępolą” sobie od niechcenia. Jednak odpowiednie pętle i ich konsekwentna monotonia tworzą niemal psychodeliczną atmosferę. Atmosferę, której nie powstydziłby się niejeden film z gatunku... westernów drogi. Kolejna część przynosi sekwencyjno-berlińskie przyśpieszenie. Zamienia się ono w pewnym momencie w przedziwną hipnotyczno-pulsacyjnie zapętloną gitarowo – elektroniczną kakofonię barw. Transowe odczucia albo... ból głowy – gwarantowane. Zanim jednak co poniektórzy nabiorą chęci i sięgną po ewentualną tabletkę, następuje uspokojenie w postaci kompozycji Coppers in the Jar for Soundproofing. Uspokojenie to jest jednak pozorne. Nieco industrialne w swym wyrazie dźwięki nie pozwalają ukoić myśli. Barwy nie są zbyt wyszukane, ale dość zaskakujące jak na R.M.I. (słychać nawet piłopodobne „jęki”). Na zakończenie mieszanka klasycznej berliner schule i krautrocka (charakterystyczne brzmienie gitary przewija się przez całą płytę). Krążek kończy się spokojnie, tak jakby muzyka miała usypiać. Całość jest wyraźnie ukierunkowana na improwizacyjne poszukiwania brzmieniowe.

Podczas słuchania opisywanej płyty nasunęły mi się skojarzenia z pewną audycją radiową z przeszłości. W programie II Polskiego Radia w latach 80-tych XX w. redaktor Jerzy Jop w jednej z audycji Słuchajmy razem przedstawiał twórczość artystów, którzy uzyskiwali efekty elektroniczne przy pomocy instrumentów akustycznych. R.M.I. nie przystaje do tego nurtu ze względu na użyte środki wyrazu. Gdyby jednak członkowie zespołu skupiliby się tylko na użyciu instrumentów strunowych (i nieelektronicznych klawiszowych), mógłby powstać, w moim odczuciu, niezmiernie ciekawy materiał.
 
Grzegorz Cezary Skwarliński ©
(artykuł pierwotnie ukazał się na portalu Wywrota.pl)


Radio Massacre International  
Antisocial
Northern Echo Recordings NE 018(CDR), 2008

wtorek, 18 czerwca 2013

Noryani „Northeast 117”

Nie przepadam zbytnio za „klonerami”. Historia zna wiele przypadków podróbek w dobrym i niestety też złym znaczeniu. 


Rozumiem, że młodzi artyści (ale nie tylko) poszukują inspiracji. Mogliby jednak nieco bardziej się wysilać. Intensywniej pracować nad własnymi pomysłami, tak aby inspiracje były mniej dosłowne. Nie znam powodu, dlaczego sporą popularnością wśród „kopistów” z kręgu muzyki elektronicznej cieszy się twórczość Vangelisa. Pokusa upodobnienia się do wielkiego Greka? Może inne przyczyny? Jednak jak słyszę kolejny (mało udany moim zdaniem) vangelisopodobny kawałek, to mnie niemal „skręca” w dezaprobacie.

Po wysłuchaniu płyty Norteast 117 miałem mieszane uczucia. Z jednej strony chill-outowe w swym wyrazie otwarcie brzmi zachęcająco i budzi nadzieje, że dalej napotkamy coś ciekawszego. Z drugiej strony następne utwory rozczarowują (np. monumentos, gdzie tytuł sugeruje czego można się spodziewać). Jak dla mnie są to mało przekonujące „podróbki” Vangelisa. Nic nowego i bez polotu. Nieco dalej klimaty się znowu zmieniają na bardziej el-popowe, ale już nie wracają do obiecujących nastrojów z otwarcia płyty. Szkoda, że kompozytor nie skupił się bardziej na pomysłach reprezentowanych przez re set, gdzie (między innymi) barwy gitary klasycznej umiejętnie połączył ze stylistyką downtechno/trans. Stworzył tym samym szczególny i dość oryginalny klimat. Jakby pójść tym „tropem” byłoby ciekawiej moim zdaniem.

Moja opinia może wydawać się nieskładna, ale po części to wina płyty. Materiał zgromadzony na krążku jest bardzo niespójny stylistycznie. Nie wiem czy kompozytorowi zabrakło pomysłów, czy miał ich aż tyle, że chciał je wszystkie umieścić w jednym wydawnictwie. Brak zdecydowania to jeden z charakterystycznych błędów debiutów i niestety obniżających poziom artystyczny. Mimo wszystko płyty słucha się całkiem dobrze. Głównie z powodu bogatego instrumentarium i świetnego masteringu wydawcy.

Podsumowując wszystkie „za i przeciw”, można powiedzieć, że twórczość artysty jest obiecująca. Druga płyta kompozytora ukazała się niedawno. Mam cichą nadzieję, że jest bardziej spójna stylistycznie.

Grzegorz Cezary Skwarliński © 2013
(artykuł pierwotnie ukazał się na portalu Wywrota.pl


Noryani
Northeast 117
GEN CD 020, 2011