niedziela, 27 stycznia 2013

Terry Eagleton „Koniec teorii”


Człowiek to istota społeczna. Eagleton uświadamia czytelnikom, że nie tylko. To przede wszystkim istota polityczna. 


Koniec teorii, intrygujący tytuł. Tylko o jaką teorię chodzi? Eagleton próbuje przybliżyć czytelnikom problematykę, która wywołuje emocje w dość wąskim gronie specjalistów. Na kanwie dyskusji o teorii kultury (czy nastąpił koniec tej teorii, czy też nie), jaka toczy się w światowych kręgach intelektualnych, autor przedstawia swój kontrowersyjny punkt widzenia. Choć esej z założenia ma traktować o teorii kultury, tematyka jaką porusza jest o wiele szersza. Eagleton nie zajmuje się tylko i wyłącznie wspomnianą teorią (i jacy powinni być teoretycy kultury), ale też przedstawia czym kierują się postmoderniści, konserwatyści, liberałowie, itp. w „tłumaczeniu” otoczenia. Jak postrzegają świat i czy ich wyobrażenie przypadkiem nie jest ograniczone, a być może nawet błędne.
 
Swoją argumentację rozwija poprzez rozprawianie się ze skrótami myślowymi, jakimi jesteśmy karmieni przez wszelkiego rodzaju władze. Eagleton pisze między innymi o manipulacji dotykającej nas wszystkich - odpowiednio podane informacje mają zamykać dyskusję na dany temat zanim ta w ogóle się rozpocznie (np. terroryści islamscy są „be” i basta, a już nie wspomina się dlaczego posunęli się do aktów przemocy, co ich skłania do takich działań, dlaczego nienawidzą świat zachodni, a w szczególności USA).
Dochodzą do tego obszerne dygresje m.in. na temat myśli arystotelejskiej czy też socjalizmu - zdaniem Lenina przyczyny wybuchu niektórych rewolucji prowadzą często do ich ostatecznej klęski (między innymi dlatego nie udało się zbudować socjalizmu w warunkach gospodarczego niedorozwoju). Poboczne tematy z pozoru nie mają nic wspólnego z myślą przewodnią książki. Tylko z pozoru. Wszystko jednak „kręci się” wokół kultury (odmienności kultur). W tym „tyglu” jest osadzony ludzki byt. Większość z nas wie (choć nie dopuszcza tej myśli do świadomości), że człowiek to zwierzę, zwierzę społeczne, ale i polityczne (oprócz podstawowych potrzeb „zwierzęcych” ma też potrzeby, których zwierzęta nie mają). Jednakże zdefiniowanie własnego „ja” bez udziału innych członków społeczeństwa jest niemożliwe. Uwięzieni w języku (nikt by nas nie zrozumiał, gdybyśmy wymyślili swój własny) i w ograniczonych zmysłach posiadamy ułomne postrzeganie. Skoro sami z siebie nie zdefiniujemy swojego „ja”, także nie zdefiniujemy kultury bez uczestnictwa w niej.
 
Lubię książki opisujące rzeczywistość z innych punktów widzenia niż te „poprawne”. Lektura takich pozycji często okazuje się trudna ze względu na nagromadzenie specjalistycznych, naukowych określeń. Koniec teorii należy do tej grupy. Być może ponowna lektura stanie się niezbędna. Posłowie tłumacza pozwala lepiej zrozumieć niektóre wywody autora. Przebrnięcie przez esej może jednak okazać się satysfakcjonujące, nie mówiąc o zmianie poglądów na to co nas otacza. 
 
Mimo swego rodzaju elitarności Koniec teorii to książka nie tylko dla zainteresowanych kulturą/kulturami i wzajemnymi powiązaniami między nimi. To także pozycja dla kogoś, kto chce się rozwijać i kształtować swoje własne niezależne myślenie budując odporność na coraz bardziej nachalną mainstream'ową papkę informacyjną. Dla studentów kulturoznawstwa powinna to być moim zdaniem pozycja obowiązkowa.
 
Grzegorz Cezary Skwarliński © 2012
(artykuł pochodzi z portalu Wywrota.pl)

Terry Eagleton
Koniec teorii
Seria Idee, t. 31, str. 240
Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Warszawa 2012

sobota, 26 stycznia 2013

Steve Berry „Tajemnica grobowca”


Steve Berry to amerykański pisarz, były prawnik. Jest autorem thrillerów sensacyjnych opartych na faktach historycznych, w które umiejętnie wplata fikcję literacką. 


Książki sensacyjne nie wzbudzają we mnie szczególnego zainteresowania. Być może moja obojętność powstała kilkadziesiąt lat temu, kiedy rozczarowałem się twórczością Iana Fleminga (seria o agencie 007). Od tamtej pory podświadomość podpowiada „nie warto”. Nadeszła jednak pora na „przełamanie”.

Tajemnicę grobowca dostałem w prezencie, a na lekturę zdecydowałem się z… nudów. Ku mojemu zaskoczeniu wessało mnie w świat, jaki jest kreowany przez Berrego. Zaczyna się dość niewinnie. Były agent Cotton Malone, chcąc rozwikłać zagadkę zaginięcia swojego ojca, prowadzi prywatne śledztwo. Dociera (poprzez swoje konotacje) do tajnego raportu o misji okrętu, na którym służył jego rodzic. Tym samym uruchamia ciąg niespodziewanych wydarzeń, w których oprócz niego bierze udział wiele stron. Wywiad marynarki wojennej USA, Departament Sprawiedliwości USA, dość tajemniczy płatny morderca, niemiecka rodzina o nazistowskiej przeszłości to tylko niektórzy z wielu rozgrywających. Niebagatelną rolę odgrywa też tytułowy grobowiec Karola Wielkiego i wydarzenia związane z działalnością tej postaci historycznej.

Światy polityki, tajnych operacji, agentów, historycznych tajemnic, dziwnych zagadek, tajemnych stowarzyszeń wrzucone do jednego tygla i umiejętnie wymieszane. Autor nie pozwala czytelnikowi na chwilę wytchnienia. Nagłe i niespodziewane zwroty wartkiej akcji. Trup ściele się gęsto. Rozwiązanie jednej tajemnicy otwiera kolejną zagadkę, przybliżając powoli bohaterów do celu.

Książka Berry'ego to nie tylko trzymający w napięciu thriller historyczny, ale też kalejdoskop charakterów ludzkich. Bohaterowie dojrzali (większość po czterdziestce), nie pozbawieni wad, uparci, ambitni, emocjonalni, wyrachowani, bezkompromisowi, ale też uczuciowi (choć często ukrywają to pod różnymi maskami). Trzeba przyznać, że powieść wciąga, daje rozrywkę i... nie pozostawia niedomówień. Takie czytadło, wręcz bujda. Bujda jednak, którą czyta się od deski do deski mimo sporej objętości. Jak znalazł na długie zimowe wieczory.

Na końcu powieści czytelnik napotka ciekawe wyjaśnienie, co z opisanych w książce elementów jest prawdą, a co fikcją literacką (cecha charakterystyczna pisarza).

 
Grzegorz Cezary Skwarliński © 2012
(artykuł pochodzi z portalu Wywrota.pl)

Steve Berry
Tajemnica grobowca
str. 576
Wydanie II
Wydawnictwo Sonia Draga
Katowice 2012

e-book do nabycia w księgarni Koobe

wtorek, 8 stycznia 2013

Carbon Based Lifeform „[Interloper]”

Acid ambient, cóż to takiego? O twórczości zespołu Carbon Based Lifeforms.


Facebook ma tyluż zwolenników co przeciwników. Są osoby nie wyobrażające sobie życia bez tego medium, są też takie, które zastrzegają się, że nie mają tam konta. Mimo tak diametralnie różnych postaw FB jest jednak źródłem często ciekawych informacji. Właśnie dzięki temu portalowi trafiłem na twórczość Carbon Based Lifeforms i intrygujący termin... „acid ambient”. Ta nieco dziwna (jak dla mnie) zbitka słowna zmobilizowała mnie do bliższego zaznajomienia się z twórczością CBL. Oto co z tego wynikło.
 
Zespół pochodzi ze Szwecji, tworzy go dwóch muzyków. Działalność artystyczną rozpoczęli w 1996 jako projekt poboczny do grupy Notch. W miarę upływu czasu CBL stał się głównym celem i pod tym szyldem ujawnił się w 1998. Pierwszą płytę Hydroponic Garden wydali jednak dopiero w 2003. Interloper jest trzecim krążkiem spod szyldu CBL. Ujrzał światło dzienne w 2010.
 
Na płytce zamieszczono 10 kompozycji. Pierwsze zaskoczenie to numeracja utworów. Nie rozpoczyna się od pozycji nr 1. Okazuje się, że płyta jest swego rodzaju kontynuacją dwóch poprzednich krążków. Właściwe więc wydaje się słuchanie od Hydroponic Garden i poprzez World Of Sleepers (2006) dojść do Interloper. Drugie zaskoczenie? Trzeba przyznać, że Interloper jest mało ambientalny. Sam fakt komponowania muzyki w wolnym tempie nie oznacza, że to ambient. Poza tym utwory zamieszczone na płytce momentami nie są wcale takie stonowane i spokojne. Można się nawet nieco pokołysać. Mimo wszystko kompozycje są miłe dla ucha. Rytmiczność nie jest natrętna, a melodyka w sumie uspokajająca. Nie jest to jednak ambient. Moim zdaniem bardziej to psybient czy też downtempo.
 
W tym miejscu można by już zakończyć, ale nasuwa się jeszcze jedno pytanie. Jakie pochodzenie ma termin „acid” występujący w publikacjach na temat CBL? Jednym z instrumentów wykorzystywanych (dość intensywnie) przez artystów jest automat Roland TB 303. To niemal już kultowe urządzenie o charakterystycznym mechaniczno - „kwaśnym” brzmieniu było (i jest) znane z takich gatunków jak acid-house, techno i pochodnych. Kojarzy się... z muzyką klubową.
 
Twórczość Carbon Based Lifeforms wypływa więc bardziej ze wspomnianych gatunków niż ambientu stricte. Czy to ma jednak jakieś większe znaczenie, skoro muzyka spełnia swoje relaksujące zadanie? Nie sądzę. Termin „acid ambient” pomińmy jednak milczeniem, bo tu nie pasuje (chill-out jest bardziej na miejscu).
 
Grzegorz Cezary Skwarliński © 2013
(artykuł pochodzi z portalu Wywrota.pl)
 
Carbon Based Lifeforms
Interloper
Ultimate Records inre041, 2010